Julia Nowak, 03.01.2017
Przyszedł czas na posprzątnie na dysku i dzięki temu natrafiam na sesje, których nie publikowałam jeszcze na moim blogu, a które warto by było moim zdaniem pokazać.
Sesję z Julką i świątecznymi lampkami zrobiłam gdy kupiłąm nowy obiektyw (sigma 18-35mm, 1.8) i był to w pewnym sensie eksperyment. Na początku zdjęcia wydawały mi się mało ciekawe, ale gdy spojrzałam na nie świeżym okiem dostrzegłam fajne ujęcia i przede wszytskim magnetyczne spojrzenie Julki. Następnym razem światełka powiesiłabym raczej gdzieś pod sufitem aby dodawały delikatnego akcentu świętlnego, bo raczej przeszkadzają na zdjęciach zamiast dodwać uroku, jednak moim zdaniem, kto nie eksperymetuje, nie może cieszyć się oryginalnymi zdjęciami :)
Muszę tutaj wspomnieć historię dżinsowej koszuli, po którą wybrałyśmy się z Julką do Józia. Józia nie było tego wieczoru w domu, ale powiedział, że możemy ze spokojem podjechać. Pamiętam., że drzwi furtki były zamknięte i przez prawię godzinę stałyśmy pod bramą i próbowałyśmy w jakiś sprytny sposób otworzyć furtkę. Po wielkich staraniach odniosłyśmy sukces, koszula została odebrana i mogłyśmy ruszyć z powrotem do domu Julki, żeby zrealizować nasz pomysł. Takie historie fajnie się wspomina.
Na sesji nie używałam lampy, jedynie światło zastane pochodzące z lampki stojącej w pokoju Julki, dzięki temu przy zwiększonym ISO na zdjęciu udało się uzyskać fajne ziarno. Polecam tego typu eksperymenty!
Sesję z Julką i świątecznymi lampkami zrobiłam gdy kupiłąm nowy obiektyw (sigma 18-35mm, 1.8) i był to w pewnym sensie eksperyment. Na początku zdjęcia wydawały mi się mało ciekawe, ale gdy spojrzałam na nie świeżym okiem dostrzegłam fajne ujęcia i przede wszytskim magnetyczne spojrzenie Julki. Następnym razem światełka powiesiłabym raczej gdzieś pod sufitem aby dodawały delikatnego akcentu świętlnego, bo raczej przeszkadzają na zdjęciach zamiast dodwać uroku, jednak moim zdaniem, kto nie eksperymetuje, nie może cieszyć się oryginalnymi zdjęciami :)
Muszę tutaj wspomnieć historię dżinsowej koszuli, po którą wybrałyśmy się z Julką do Józia. Józia nie było tego wieczoru w domu, ale powiedział, że możemy ze spokojem podjechać. Pamiętam., że drzwi furtki były zamknięte i przez prawię godzinę stałyśmy pod bramą i próbowałyśmy w jakiś sprytny sposób otworzyć furtkę. Po wielkich staraniach odniosłyśmy sukces, koszula została odebrana i mogłyśmy ruszyć z powrotem do domu Julki, żeby zrealizować nasz pomysł. Takie historie fajnie się wspomina.
Na sesji nie używałam lampy, jedynie światło zastane pochodzące z lampki stojącej w pokoju Julki, dzięki temu przy zwiększonym ISO na zdjęciu udało się uzyskać fajne ziarno. Polecam tego typu eksperymenty!
Komentarze
Prześlij komentarz